R E N A T A S Z P U N A R
JOLANTA ANTECKA “Światło i kolor” Dziennik Polski,13 stycznia 1999 r.
W Pałacu Sztuki” (dolnym) odbył się wczoraj wernisaż wystawy Renaty Szpunar - Kubczyk, malarki młodej (dyplom w 1995 roku), ale już ze sporym dorobkiem - artystycznym i wystawienniczym.Obejrzała kawał świata, jej obrazy jeszcze większy.
W ubiegłym roku dostała srebrny medal na paryskim Salonie z udziałem artystów z Europy Centralnej. To wszystko jednak niespecjalnie zmieniło jej świat, który po raz pierwszy przedstawiła szerszej, galeryjnej publiczności krakowskiej w “Grotta Nobile” - w 1995 roku. Wzbogacił się jej świat malarski, ale nie zmienił. Rzadko u młodych malarzy spotyka się tak wielką atencję wobec malarskiej materii i fundamentalnych zasad tej dyscypliny sztuki. To prawda, że w tym kręgu niezbywalnych praw, już określonych, trudno ulokować siebie. Ale jest to możliwe i malarstwo Renaty Szpunar jest tego krzepiącym przykładem.
Światłem i kolorem - wyciszonym, mrocznym, a innym razem jarzącym się, intensywnym - buduje obrazy zamykające w prostokątach płótna świat rozpoznawalny, ale wykreowany, zobaczony i odkryty przez nią. W tym świecie my, widzowie jesteśmy gośćmi, ale też jest to świat, w którym chce się pozostać. Maluje wnętrza z postaciami (a także ich wzajemnymi relacjami malarskimi i emocjonalnymi), wielkiej urody i szlachetności martwe natury i pejzaże.
Maluje zawsze ten sam świat, wzbogacany, pogłębiany nowymi doświadczeniami, ale niezmiennie własny, choć usytuowany w ciągu - jaki tworzy historia malarstwa. To rzadki luksus w naszej dzisiejszości.
IZABELA HEMERLING_ KAMIŃSKA “Szukam olśnienia” Gazeta Wyborcza Nr 18/98 r.
(…)Twórcze przemyślenia artystki znajdują wyraźne odzwierciedlenie w jej pracach. Emanują one melancholią, nastrajają do refleksji i wewnętrznego wyciszenia. Wchodzimy w harmonijny i kojący świat, w którym najważniejszą rolę odgrywa światło. Delikatnie wlewa się do wnętrza przez uchylone okno (“Modelka w fotelu”), sączy z naftowych lamp w mrocznej tawernie (cykl “Pejzaże greckie”). Ma moc ożywiania przedmiotów (“Srebrzysta martwa natura”) i zbliżania ludzi (cykl “Spotkania”).W świecie kreowanym przez cykl “Pejzaże greckie” otaczają nas półcienie, otulają ciepłe ugry i brązy. Nawet, gdy pojawiają się barwy intensywniejsze (czerwień i błękit w “Mostach na Wełtawie w maju” i “Nocy w Perugii”), to mają w sobie pewną miękkość, są jakby oswojone przez stonowane kolory. Otoczeni świetlistą poświatą, mamy idealne warunki do wniknięcia w głąb siebie. Dojrzałość prac zaskakuje, szczególnie że zostały stworzone przez osobę tak młodą.(…)
ADAM BRINCKEN, wstęp do katalogu wystawy "Światło i mroki", Pałac Sztuki, Kraków 1998 r.
(…) W świecie tempa i jedynie “pięciu minut dla każdego”, pojedynków na łokcie i notowań na giełdzie wydaje się, ze nie ma już miejsca na chwilę refleksji - pytanie “po co to wszystko?”, i że w ogóle “nie wypada…”.
Zdarza się, że ostatnie lata drugiego tysiąclecia stają się pretekstem do zamyślenia i w konsekwencji… do odpowiedzi. Napotykamy obrazy - martwe natury, wnętrza, sportretowane postacie, pejzaże - dzieła jednego autora. Wciągają powoli, ale zatrzymują na długo. Dają szansę wyciszonej rozmowie. Prowadzą ku światłu lub stawiają nas w niecodzienności odkrytego świata. Takimi zdają się być płótna Renaty Szpunar.Wnętrza - to rodzaj pokoju, pracowni, nie do końca realnej przestrzeni. Momentami bardziej wykreowanej niż oczywistej. W pewnym oddaleniu pojawia się człowiek, czasem kilka postaci. Światło koncentruje uwagę, określa ich miejsce lub odnajduje inny fragment w obrazie, który staje się jakąś towarzysząca im obecnością.
Te obrazy nie są o samotności, nawet wtedy, gdy role akcentów przejmują po świetle soczystości błękitów, czerwieni, niekiedy zieleni. Ugrowo - brązowa ciepła gama daje oglądającemu szansę łagodnego wchodzenia w głąb płótna “rozpisanego” zarówno dotknięciami pędzla jak i gęstością poszukiwanej materii.
Pozornie tylko innymi od wnętrz, postaci i martwych natur wydaja się być pejzaże. Są z Krakowa, Pragi, Perugii i z Grecji. Te ostatnie zaskakują napiętym kolorem, intensywnością czerwieni, błękitu oswojoną mrokami brązów.
Na ogromnych skałach przysiadł sobie, nie wiadomo skąd, jakiś średniowieczny kościół, otoczony murem klasztor. Kto, kiedy i po co uciekał tak daleko od zgiełku świata? Skala architektury, maleńkiej wobec ogromu otaczającej przestrzeni, jest chyba miara cichej modlitwy jej mieszkańców do potęgi Pana.
Tu i we wnętrzach z obecnością postaci i Czegoś jeszcze, w wyciszonej rozmowie trzech osób przy stole, w cichym życiu przedmiotów, w tych wszystkich obrazach jest autorka - Renata Szpunar.
Jak nieczęsto udaje się nam samym dzięki dziełu drugiego wyciszyć, mieć czas i spokojną głowę by wejść lub dać się wprowadzić w inny wymiar niecodzienności. Świat tych obrazów wart jest tego. Zresztą dajmy im czas, a one zrobią coś niecodziennego w każdym.
JANUSZ KRUPIŃSKI, Katedra Teorii i Historii sztuki ASP w Krakowie, Recenzja pracy dyplomowej, 1995r.
(…) Co odsłania malarstwo Renaty Szpunar? Co czyni je dostępnym? Czego dotyka?
Autorka pisze: “Naprawdę dotknąć można tak niewiele”. Mistrzowie mistyki dodają: i są to chwile niepowtarzalne, do których nie sposób powrócić własną mocą. Nie są “na zawołanie” nawet dla kogoś, kto raz dotykał.(…)
Powstające dzieło stanowi medium wędrówki myśli, uczuć artysty. Tworząc dzieło artysta “dotyka” czegoś, co tylko dzięki temu stało się dostępne, a może nawet dopiero dzięki temu zaistniało. Proces ten przebiega - powtórzę - w samotności. Być może twierdzenie o samotności twórcy jest pochopnym uogólnieniem. Jednak myśl o tej samotności nasuwa mi się w nieodparty sposób, gdy oglądam obrazy Renaty Szpunar.(…)
Renata Szpunar maluje we wnętrzu swojego mieszkania. “U siebie”. Maluje to wnętrze, znajdujące się w nim sprzęty. Maluje swój świat - w nim znajduje swoje własne wnętrze. Pokój, okno, stół… Wszystko podlega jednak przemianie. Nie chodzi o przemianę tego wszystkiego. To przemienione (oświecone) spojrzenie potrafi dotrzeć do tego, co zawsze jest, a co było ukryte pod skorupą stereotypowego, codziennego spojrzenia, “skanalizowanego” przez pojęcia jakie mamy o rzeczach (istotach).
Przemiana. Płaskość, powierzchniowość ścian, podłóg ustępuje głębi, która może być porównana do krajobrazu.
Pęka skorupa powierzchni, w które twory - istoty - wypełniające wnętrze zostały wtłoczone przez stereotypy pojęć. Każdy przedmiot traci przedmiotowość. Raczej mówiąc lepiej: każda istota zostaje wyzwolona ze skorupy przedmiotowości, jaką nakładają nań pojęcia. To już nie przedmioty, a raczej istoty, właśnie (istności?). Żywe, uduchowione, z którymi współoddychamy.Tymczasem być przedmiotem, to być czymś odległym, w dystansie, ustawionym przede mną.
(…)
W swym dzienniku Renata Szpunar cytuje słowa Malewicza, słowa, nabierające tu szczególnego sensu - o przedstawieniu “poprzez zjawiska przedmiotowe” - “odczucia bezprzedmiotowego”. Malarstwo Szpunar czyni to czysto malarskimi środkami, poruszając się w żywiole najbliższym malarstwu - żywiole światła i koloru.
(…)
Malarstwo Renaty Szpunar ukazuje ten graniczny moment, w którym rozpada się przedmiotowość naszego świata. Malarstwo to rodzi się w spojrzeniu, które rozbija skorupę, która na świat nakładają stereotypy pojęć.
Rozbija ją, i powraca do stanu, w którym nie ma jeszcze pojęć. “Nie ma jeszcze pojęcia, co właściwie się widzi”.
I w samej “wibracji” światła znajduje głęboki, pierwotny sens świata.
To malarstwo powraca do magiczno-mistycznego świata, który porównany może być do organizmu organizmów - ciała ciał. Panuje tam jedność - gdyż wszystkie istoty łączy siła sympatii. Rozchodzi się w nim i wszystko przenika.
(“Wibracja” - po raz kolejny powtarzam to określenie autorki.) Jeśli z perspektywy potocznej, codziennej, coś wydaje się przedmiotem - czymś martwym, pozbawionym ducha - to tylko dlatego, że z tej perspektywy widziane jest w oderwaniu od “sympatetycznej” całości świata - w oderwaniu zaś jest tylko abstrakcją, tylko pojęciem.
Wiele pytań, które nasuwa to malarstwo nie sposób tu podjąć, nawet szkicowo. Dlaczego kobieta pojawiająca się w tych wnętrzach jednak wydaje się im obca? Czy tęskni do jakiegoś zewnętrza? Do otwartych przestrzeni? Pytanie jest o tyle ważkie, że, zapewne, sama autorka utożsamia się z tą kobietą (jak pisze: ”modelką”).
Dlaczego obrazy w obrazach tego “Wnętrza” wydają się krajobrazami (a sama autorka pisze z najwyższą miłością o naturze)?
Najdalszy jestem od przekonania, że ma próba interpretacji obrazów Renaty Szpunar tym obrazom “dorównuje”. Że “dorównuje” odczuciom”, z którymi one powstały, i które z sobą niosą.
Twierdzę tylko, że głębia tych obrazów zaprasza. Tym obrazom można zaufać.
GRZEGORZ BEDNARSKI wstęp do katalogu wystawy "Powrót Syna Marnotrawnego", Krypta u Pijarów, Kraków
Temperament malarski Renaty Szpunar Kubczyk, można tak powiedzieć, jest proweniencji pejzażowej.
Ostatnie obrazy malarki świadczą o naturalnych skłonnościach do widzenia świata poprzez rozległe wizje krajobrazowe. Tak też jest w cyklu malarskiej opowieści o “Synu marnotrawnym”, gdzie krajobraz choć bardziej umowny, to konstruuje nie tylko obraz, ale przede wszystkim podkreśla dramatyczność opowieści - przedstawienia.Z tego punktu widzenia staje się partnerem biblijnej opowieści.
Gwałtownie malowane partie krajobrazowe, tak jakby barokowe reminiscencje z El Greca, przykuwają uwagę i niepokoją, są zarazem najciekawszymi partiami namalowanymi w obrazach, są po prostu piękne.
Jak trudne jest malarstwo tematyczne, a w tym malarstwo powstałe z inspiracji religijnej, artyści dwudziestego wieku mogli się już wielokrotnie przekonać. To, co dla artystów dawnych było naturalnym sposobem wypowiedzi, dla współczesnego twórcy jest karkołomne, czasem wręcz niemożliwe. Powodów takiego stanu rzeczy jest wiele, na przykład sekularyzacja współczesnego społeczeństwa, zastępującego przeżycie religijne myśleniem liberalnym i agnostyckim. Zresztą może to duże uproszczenie i uogólnienie, tym bardziej, że chodzi o sztukę, w tym wypadku malarstwo, którego znaczenie maleje od przynajmniej stu lat. Elementaryzm sztuki współczesnej z jednej strony odkrył nowe przestrzenie twórczego myślenia, a z drugiej zaniedbał i zagubił powszechną umiejętność łączenia formy z tematem, który został zredukowany czy wręcz postawiony poza nawias obrazu, dla którego jedyną treścią stała się forma.
Dwudziestowieczne malarstwo wygląda trochę jak szkicownik artysty renesansu. Dużo w nim różnych form, kół, kwadratów czy prostokątów, linii prostych i krzywych lub brył i figur przestrzennych, plam bardziej lub mniej kolorowych, nie tylko dla zwykłego zjadacza kartofli niezrozumiałych. Sztuka współczesna chce być takim procesem wtajemniczania wtajemniczonych, choć natura tego wtajemniczenia wydaje się być podstawowa, a nawet elementarna.
Renata Szpunar - Kubczyk wydaje się tego świadoma, a zarazem podejmując taki temat zdaje sobie sprawę, że musi to zrobić zaczynając od tego miejsca w jakim zostala przez los postawiona, kierując się tym, co dyktuje jej malarski instynkt ukształtowany przez szkołę i artystyczną praktykę malując tak jak lubi i czuje.
Mamy więc pejzaż z postacią, swoiste sztafaże i nie miałem trudności z odczytaniem tego, co w przedstawieniu najważniejsze.
STANISŁAW TABISZ “Spojrzenie na grecki pejzaż“, wstęp do katalogu wystawy NIEZNANE, Galeria ZPAP PRYZMAT 2003 r. Kraków
Wśród młodych artystów coraz rzadszą jest postawa zwrócona a stronę natury i jednocześnie tradycji.
(…) Kiedy oglądam obrazy Renaty Szpunar - Kubczyk odnoszę wrażenie, że łączy je o wiele bardziej coś z przeszłością (i w stylistyce i nastroju), wobec czego trudno doszukać się posmaku “nowoczesności”.
Płótna Renaty Szpunar - Kubczyk to przede wszystkim kompozycje na temat pejzażu greckiego. Dlatego bardzo dobrze pasuje do nich ich nieco archaizująca forma malarska oraz stosownie stłumiona, przygaszona atmosfera, odsyłająca do wrażeń i refleksji, które gdzieś mgliście, jakby w lekko zatarty sposób, wywołują obrazy miejsc i zakątków o historycznym znaczeniu.
Skały nabrzeżne, warowne budowle, górskie wzniesienia, kamienie porozrzucane na równinie, odległy horyzont i szum morza w zatoce trwają od wielu stuleci i dają wymowne świadectwo temu, co przeminęło, co jest dramatem upływającego czasu…
(…) Czego szukamy w Grecji? Co chcemy zobaczyć na własne oczy, o czym przekonać się? Czego doznać chodząc po śladach czegoś, co samo w sobie wygasło, ale co trwa przez wieki w ocalałych ruinach i szczątkach dzieł sztuki, jak również w naszej świadomości, przeobrażając się z czasem w swej uniwersalnej istocie i głębi?
Jaka mistyczna tęsknota i jakie skupienie każą nam się zatrzymać i nasłuchiwać echa odgłosów z otchłani czasu?
Pejzaże Renaty Szpunar - Kubczyk pozwalają mi spojrzeć (bo jeszcze nigdy w Grecji nie byłem) oczami artystki i poprzez jej malarski temperament, na tę legendarna krainę, skąd wzięło się nasze kulturowe rozeznanie odnoszące się do potęgi i piękna natury, do niszczycielskich instynktów wojny i do potrzeby tworzenia arcydzieł świadczących o ludzkim geniuszu.
Jest coś w tych pejzażach archaicznego, a w sposobie ich malowania chropawego i prostego.
(…) Obraz - metaforyczny “posłaniec”, przenosi w inny krąg ludzki coś, co przynależy do innego bądź minionego świata…
MARTA PÓŁTORAK „MILCZENIE Renaty Szpunar -Kubczyk” recenzja wystawy w Galerii Rękawka, Kraków „Wiadomości24.pl” 2013
(...) Artystka tworzy sztukę emocjonalną. Jej obrazy to opowieści, które nakreślają harmonię z chaosu świata, porządkują zmysły. Są jak mity wyłonione z kosmicznego odmętu.
Podobnie odczuwa proces tworzenia malarskiego Renata Szpunar-Kubczyk; powstające obrazy są odzwierciedleniem zachwytu, wyobraźni, intuicji. Nie są to dosłowne kompozycje, raczej migawki, które mają być przewodnikami po idyllicznej podróży w świat sztuki.
Przedstawienia na obrazach są utrzymane w klimacie śródziemnomorskim. Odwołują się do „boskich Cyklad” – sennych, harmonijnych na pierwszy rzut oka, ale mocno energetycznych, wulkanicznych wysp. W obrazach Renaty Szpunar-Kubczyk jest podobnie – wyrazisty temperament chowa się za pełnym pasteli obrazem.
Nie możemy tej energii określić słowami, brak tu jednoznacznych definicji. Ale nie o słowa chodzi, lecz o to, by poczuć intuicyjnie rytm i napięcie. Motyw Grecji – śródziemnomorskiego raju jest głównym podłożem cyklu obrazów na wystawie. Antyczny topos łączy się z bizantyjskimi odwołaniem. I tak wizerunki z hellenistycznych mozaik łączą się z wizerunkami z ikon, gaje oliwne z kopułami kościołów. A wszystko to oblane jest światłem, pastelowymi barwami przełamanymi mocnym brązem, zielenią, purpura, malachitem.
Ciężkie, tłuste pociągnięcia pędzlem nadają tym obrazom szlachetności, wprowadzają napięcie, które nie może być ujęte w ramy… obrazy jak mity Hellady żyją, modyfikują się w wyobraźni, inspirują i dają ukojenie niczym wiatr nad Morzem Egejskim.