R E N A T A S Z P U N A R
Ksenos
Ξἐνος
“Żaden człowiek nie jest nigdy całkowicie i na zawsze obcy dla drugiego człowieka. Człowiek należy do człowieka. Człowiek ma prawo do człowieka.” Albert Schweitzer
“Ξἐνος“ w języku greckim oznacza jednocześnie obcego i gościa. Podróż, ta fizyczna i ta przebiegająca w przestrzeni własnych myśli, zawsze wyprowadza z oswojonego otoczenia i daje uczucie wyodrębnienia.
Opuszczam zadomowione miejsca i jadę w nieznany świat. Otwieram się na spotkanie z Obcym, Innym, Różnym. Porzucam systemy, schematy, wzorce, które dają poczucie ciągłości i rozwoju myśli, bezpieczeństwo ugruntowanych sądów i postaw.
Wyruszam na poszukiwanie innych dróg i nowych przemyśleń. W podróż w przeszłość, poszukując w niej wartości, bez których nie mogę wyobrazić sobie przyszłości i celu własnych działań.
Trzy platońskie wartości: Piękno, Prawda i Dobro - mają jeszcze jakieś znaczenie? Może wystarczy wiara w ich sens. Szukam oparcia w genius loci, który dał im ojczyznę.
Ma to znaczenie przede wszystkim dla mnie - dla mojego poczucia harmonii pomiędzy przekonaniami i pracą.
Główny nurt naszej kultury drąży inne korytarze. To nie “ten czas”, więc decyduję się na poczucie bycia poza swoim czasem. Świadomy anachronizm i w pewnym zakresie utratę przypisania do określonej przestrzeni na Ziemi. Na rezygnację z tego, co daje poczucie bezpieczeństwa, wygodną i nudną stabilizację.
Determinuje mnie przeświadczenie, że tylko będąc w zgodności ze swoim instynktem, który nakazuje mi wybór takiej drogi, postępuję uczciwie. Tak jest poza tym ciekawiej.
Martin Buber pisał: “Podjęcie ryzyka nie gwarantuje nam prawdy; jedynie podprowadza nas w rejony jej tchnienia i tylko tyle.”
Przymus poszukiwania i duch przygody jest jednak silniejszy od wygodnej stabilizacji. Jeśli ma się zamiar cokolwiek tworzyć, i jeśli proces ten ma być czymś więcej niż tylko czynnością mechaniczną, w każdym czasie trzeba zadawać sobie nieprzemijające pytania Paula Gauguina: “Skąd przychodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd idziemy?”
Można malować to, co jest obojętne, bez żadnej namiętności? Czy sztuka daje jeszcze szczęście swemu twórcy i jej odbiorcy, czy jest im obojętna? Po co powstaje? Jest jeszcze światu potrzebna? Co usprawiedliwia twórcę?
Wyruszam w podróż, by zrozumieć, znaleźć odpowiedź, a przynajmniej żeby próbować usprawiedliwić siebie.
Przecież “ξέnos” to nie tylko ten, który opuścił swoje miejsce i czas, to nawet bardziej ten, który odczuwa brak przynależności do tych w których żyje i trwa. Ten, który nie aprobuje, sprzeciwia się, odrzuca.
Poszukiwanie, zadawanie pytań, nieuchronne błądzenie, zagubienie, pytanie o drogę, to wszystko jest o wiele lepsze od zasiedziałych, bezpiecznych gniazd, w których nic już się nie przydarzy.
Gdyby Odyseusz nie zagubił się, nie dokonałoby się tyle fantastycznych i pouczających wydarzeń…
Moje marzenie wyraża mój czas. Wypływa przecież z odczuwanych braków, których nie zaspokaja zastana rzeczywistość napotykanej współczesnej mi sztuki, upadek jej znaczenia, z którym trudno się pogodzić. Pustka, bezrefleksyjność. Nie znajduję w niej ukojenia i sensu, innych bytów, innych przestrzeni, nadprzyrodzonego światła, tego wszystkiego, czym magnetyzują dzieła Rembrandta, Giotta, Lorenzettiego i innych niezwykłych malarzy.
Przecież tęsknota za złożonością i nieuchwytną magią dawnych dzieł usprawiedliwia moje rozczarowanie współczesnością.
Nie twierdzę i nie generalizuję, że nie powstają w ogóle dzieła na miarę dawnych mistrzów. Ale to sztuka cicha i ukryta. Prawie nieobecna w galeriach i muzeach.
Pytam więc - czy naprawdę nastąpił koniec sztuki, czy może to tylko jej sen, z którego przebudzi się silniejsza i jeszcze pełniejsza niż dotąd?
Dokąd zmierzamy wszyscy, którzy tworzymy te "niepotrzebne rzeczy“ i wszyscy ci, którzy ich nie potrzebują?
Problemy, które nas dotyczą nie odnoszą się już do kwestii formalnych malarstwa, one już dotyczą sensu jego istnienia. Są pytaniami o celowość działania twórczego w ogóle.
Jeśli wyruszymy w ryzykowną podróż w poszukiwaniu sensu, czy cel nasz będzie realną Itaką, na którą ostatecznie kiedyś powrócimy, czy skrytą w mgłach i niejednoznaczną w swym kształcie iluzoryczną Cyterą?
Może jesteśmy współczesnymi Odyseuszami, gnanymi wewnętrznym imperatywem ciągłego poszukiwania, nieustannej podróży, która jest ważniejsza niż wymarzona Itaka?To pytanie o cel podróży, która bywa celem sama w sobie.
“Kim jesteśmy?” Świadomość tego zyskujemy po drodze, jeśli tylko podróżujemy uważnie. Ale być może najważniejsze pytanie brzmi - “Skąd przychodzimy?”
"Wyjadę”, powiedziałeś, “gdzieś do innego kraju, nad jakieś inne morze.
Jest wiele innych miast, są inne lepsze miejsca.
Tu ciąży nade mną fatum, na wszystkich moich dążeniach,
a moje serce jak trup zostało już pochowane.
Mój umysł też odrętwiał w tej jałowej przestrzeni.
Tutaj, gdziekolwiek spojrzę, widzę tylko ruiny
mojego życia, które
przez wiele lat trwoniłem,aż w końcu roztrwoniłem”.
Nie znajdziesz nowej krainy ani innego morza.
Zabierzesz to miasto z sobą. Już zawsze będziesz się włóczył
po tych samych dzielnicach, po zaułkach tych samych.
Włosy ci będą siwieć pośród tych samych domów.
Nie umkniesz z tego miasta. Nie wierz złudnej nadziei:
nie ma dla ciebie okrętu, nie ma drogi gdzieś indziej.
Jak roztrwoniłeś życie - tutaj, w tym cichym kącie,
roztrwoniłeś je wszędzie, wszędzie, na całym świecie.
Konstandinos Kawafis (przekł. Antoni Libera)
Podróż jest tylko symbolicznym wyjściem poza oswojoną przestrzeń, poza ten “cichy kąt‘, za który jestem odpowiedzialna. Czasem jedynie formą ucieczki od porażek, bezsilności, jałowej pustki. Rozpaczliwą obroną przed "roztrwonieniem" życia. Na ile mnie zmienia i czy możliwe jest zupełne opuszczenie miejsca?
Być może rzeczywiście na zawsze pozostanę formą, jaką ukształtowało nieodwracalnie moje minione życie, miejsce urodzenia, wzrastania? Ulice, którymi jestem przesiąknięta, mury, które dają mi schronienie, drzewa… I nie ma większego znaczenia przemieszczanie się w przestrzeni. W nowe miejsca przywożę z sobą nieuchronny bagaż. To, co jest moim doświadczeniem. Nie będę nigdy czystą kartą.
“Ξέnos” to zatem taki człowiek, który tylko wciąż uparcie zadaje sobie pytanie “kim jestem?“, i szuka dla siebie właściwego imienia. Ktoś, kto jeszcze go nie odkrył. Kto poszukuje określeń, by nazwać siebie i miejsca, które wyrażą go zewnętrznie. Miejsca, które będą krajobrazem jego duszy. Kto szuka Ιnnych - Οbcych jak on, by zdławić swą samotność i zyskać poczucie przynależności i tożsamość. Ktoś, kto jeszcze nie stracił nadziei na zmianę.
Na Ιmię, które celnie określi sens i usprawiedliwi istnienie.
Renata Szpunar Kubczyk
fragment pochodzi ze zbioru "Podróż na Cyterę"
Kraków, 2011 rok